ZDAŁEM MATURĘ



Poranek, dziewiąta piędźciesiąt, stosunkowo dobrze wyspany wstałem z łóżka. Z trudem starałem przypomnieć sobie to, co śniło mi się tej nocy. Oto opis tych snów który przekazałem mojemu ojcu:

"Śniło mi się że byliśmy razem w Chinach, było tam zaskakująco dużo Polaków! Łaziliśmy po jakimś centrum handlowym, jakaś młoda dziewczyna robiła nam zdjęcia polaroidem, jakaś sprzedawczyni chciała opchnąć nam iphona, a ja chciałem kupić jakieś chińskie papierosy. KURDE, PAMIĘTAM JUŻ, SPOTKALIŚMY SIĘ JESZCZE Z ZELEŃSKIM. Nie pamiętam o czym gadał, ale próbował nas do czegoś przekonać, cholera wie".

Pozbierałem się, ubrałem i wyjżałem za okno. Widząc że dach archiwum uniwersytetu które znajduje się obok akademika jest zaszroniony, stwierdziłem że w sumie chętnie wyjdę na dwór i pogonię epapierosa tak jak to miewałem robić ze zwykłymi papierosami jak je jeszcze paliłem, czyli już trzydzieści pięć dni temu. Wychodząc uderzył mnie przyjemny chłód i świerzy zapach mroźnego powietrza. Chodziłem sobie w kółka na wjeściu do akademika aż zauważyłem że z okna na parterze któś wystaje zza okna. Zaciekawiony, niepodejżanie skierowałem się w stronę otwartego okna. Wychylał się z niego jakiś chłopak i golił sobie brodę. W sumie nie był to aż taki zły pomysł, ostatecznie włosy chyba szybko się rozkładają, czyż nie? Zagadałem do niego po angielsku, przyznając kreatywność i chęć ogolenia się w taki sam sposób jak on. Pamiętam że nie miał koszulki, krótkie włosy, lekkiego wąsa, szpiczastą szczękę. Wracając w stronę wejścia moją uwagę przykuł szron który osiadł na oknach aut. Podszedłem do sejkola i coś wyskrobałem palcem.



Wróciłem do akademika, bujałem się tak długo jak tylko mogłem, nic w ogóle nie robiłem, tylko powoli popijałem monsterka, pojechałem zatankować sejkola i wpadłem na resztki pchliego targu gdzie kupiłem od jakiegoś miłego pana przypinki z PRL-u, jedną z nich wręczyłem Verze. Po powrocie do akademika przypomniało mi się że chciałem pójść na rynek świąteczny a więc podbiłem do marcela z prośbą tego czy mógłby się tam zjawić. Co ciekawe chciał! Zebrałem się i wyszedłem na tramwaj, zastanawiając się co zrobię przez następne pietnaście minut w procesie czekania a następnie jazdy tramwajem, więc dumałem aż wydumałem że mogę zadzwonić do Kefira i spytać się go co tam u niego się dzieje. Okazuje się że znalazł sobie chłopaka na sesji PLANET-ON czy jakiegoś innego szajsu. Chłopak ma autyzm, adhd, i co najważniejsze według kefira, urodził się w przed wyjściem Gameboya Advance, chyba w kwietniu 2003 roku. Kefir przedstawił mi swoją teorię spiskową wobec której przepaść generacyjna nie polega na tym czy ktoś urodził się przed czy po atakach na WTC, tylko czy ktoś urodził się przed czy po wyjścuy Gameboya Advance. Jestem jednym z wielu który nie załapał się aby trafić na listę "dobrych" ludzi według niego. Wiem że to żart ale jakoś mnie to irytuje, nie mam jak tego przez to przeskoczyć, zostaję szufladkowany do sortu "gorszych", bo tak. Kefir wydaje się być zauroczony swoim nowym chłopakiem, chwalił się jak to gada z nim godzinami przez discorda. Przeżyłem to samo, wiem jak to jest rozmawiać godzinami z kimś, kogo się naprawdę lubi. Skończyłem z nim rozmowę chwilę po wyjściu na przystanku dworzec zachodni obok bramy numer dziewięć targów, następnie czekałem na marcela. Stanąłem w tym samym miejscu co wczoraj podczas dostawy na targi aż marceli przybył, więc powoli potoczyliśmy się na targi, żartując że przyniosłem gumki, i pokazłem mu małe opakowanie przypominające prezerwatywę. Tak naprawdę była to paczka snusów kofeinowych którą znalazłem przed uniwerkiem.



Na jarmarku w sumie było naprawdę ładnie. Lekka mgła otaczała nas ze wszystkich stron, lampki przebijały się przez to mleko, a ilość ludzi która tam była też nadawała ciepłej atmosfery. Moim celem na jarmarku było spróbowanie jakieogś dobrego grzańca, ale za razem nie zbankrutować. Praktycznie na wejściu okazało się że grzaniec kosztuje dwie dychy za 200ml. Auć... Plan jarmarku dzielił plac na dwie uliczki, gdzie w centrum były atrakcje takie jak lodowisko, a po bokach budki ze sprzedawcami. Załapaliśmy się na grilowanego oscypka z żurawiną, którego rozpocząłem jeść ja, a dokończył go marceli. Załapałem się na tego przeklętego grzańca, dwie dychy w błoto, smakował jak szajs, nie mogłem go w ogóle dopić. Chodziliśmy i gadaliśmy o wszystki i o niczym... Na chwilkę staneliśmy obok lodowiska aby nabijać się z dzieciaków wywalających się na łyżwach. WIDZIAŁEM MELEXA. A potem poprosiliśmy kogoś aby zrobił nam zdjęcie.



Przeszliśmy się do niego, zjedliśmy mac n' cheese z żabki i to tyle.

Dobra kurwa, muszę napisać o czymś co dzieje się w tej chwili. Filip do kurwy nędzy gada teraz ze swoją starą. Miał wyjśc o 23, na co bardzo liczyłem bo chciałem pogadać z jednym kolegą na discordzie. Niestety stwierdził kurwa że wychodzi o 23:30, nie 23. Do kurwy nędzy, chwali się starej jak to pani administrator opierdoliła "nas", i jak to, "on", chwilę teraz posprzątał. Ty tępy chuju, administratorka opierdoliła ciebie, a posprzątaliśmy my. Jeszcze coś wspomniał o tym że dostanie stypendium rektora. Super, fajnie, zajebiście, pierdol się gamoniu.

No, to chyba tyle jak na dzisiaj. Jebać Filipa, chuj ci w dupe. Bez umniejszania oczywiście, też jesteś człowiekiem i też masz swoje potrzeby, robisz co możesz aby się utrzymać i dobrze żyć ale - ty kurwo debilu, pierdol się. Nie lubię twojego podejścia do Ukraińców, do polityki światowej, do wyzyskiwania państw biedniejszych, i ogólnego podejścia. Brak w tym czułości. Skurwielu.

Do jutra, siema. P.S> jutro chcę napisać o Cali.



Powrót do dziennika

coś tam coś tam GOTHMOTH!!!